- Targi Gluten Free Expo - czerwiec 19, 2018
- Gryczanka z kapustą i grzybami czyli inna odsłona łazanek - grudzień 15, 2017
- Bezglutenowe tiramisu z malinami - listopad 27, 2017
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Sebastiana – a było to podczas festiwalu Małopolski Smak – to przyznam, że nie wiedziałem co o nim myśleć. Wielki gość ze standardową fryzurą i wydziaranymi rękami jak to w branży gastronomicznej się praktykuje ;) Do tego zabójcze spojrzenie, troszkę kolczyków tam i ówdzie oraz wijąca się wokół niego aura spokoju, która ni jak nie grała z wyglądem zewnętrznym :) Zawsze skupiony ze stoickim spokojem tworzył swoje wyrafinowane dania, które od czasu do czasu okraszał jakimś subtelnym przekleństwem typu “ja pier….” ;) Nie ukrywam, że miałem dużą rezerwę względem Szroma, jednak z każdą wspólnie spędzoną festiwalową niedzielą ta rezerwa znikała. Zaczęło się okazywać, że pod powłoką tych barwnych kościstych tatuaży kryje się fajny gość z wielką wiedzą i umiejętnościami. Co prawda w mordę na pewno potrafi dać bez większego problemu (o czym już wspomniał podczas pierwszego odcinka Hell’s Kitchen) jednak bez wątpienia to świetny kucharz, który chętnie dzieli się swoją wiedzą.
Sebastian Schromu Szrom to trzeci mentor, który przyjął zaproszenie do mojego projektu. Na co dzień jest szefem kuchni w oświęcimskiej restauracji La Rossa (idealna nazwa dla takiego sympatyka salsy jak ja – ciekawe czy w La Rossa też można usłyszeć latynoskie klimaty? :) ), natomiast w wolnych chwilach robi porządek w trzeciej polskiej edycji Hell’s Kitchen – albo raczej stara się sprostać wyzwaniom jakie zostały postawione przed uczestnikami tej piekielnej kuchni :)
Wracając do mojego projektu to nie ukrywam, że chciałem coś zrobić czego do tej pory nie przygotowywałem. Były już owoce morza, była już kura to teraz chciałem się zmierzyć z tematem kaczki i wołowinki :) Ustaliliśmy z Sebastianem, że zrobimy trzy dania tj. jedno z wołowiny i dwa z kaczuszki.
Zanim zaczęliśmy to zastanawiałem się czy Sebastian pojedzie po mnie jak Wojciech Modest Amaro po uczestnikach HK jednak na szczęście oszczędził moją skromną osobę i było tak sielsko, że aż się zasłodziłem choć jeszcze nie spróbowałem syropu fiołkowego przygotowanego przez Sebę :) Wystartowaliśmy z polędwicą wołową. To rodzaj przystawki ze świeżym szpinakiem, chutneyem z szalotki i syropem z fiołków oraz chipsem z szynki parmeńskiej. Kurcze ależ to było pycha :)
Kiedy skończyliśmy się oddawać degustacji przyszła pora zmierzyć się z kaczką. Do drugiego dania użyliśmy piersiątek z kaczki, które były aromatyzowane sokiem z pomarańczy, podane z puree z kalafiora, chrustem z palonego pora, pesto z rukoli oraz kurkami z patelni o różanej nucie. Czytając zestaw mogę się założyć, że każdemu mięsożercy poleci ślinka zwłaszcza jak widzi pyszną różową kaczuszkę i to w takim połączeniu :) Nie ukrywam, że tutaj najmniej podeszło mi pesto ale reszta była obłędna. Do kurek użyliśmy syropu różanego, który w ciemnościach swoich piwnic tworzy Sebastian – jak z resztą wcześniejszy syrop (fiołkowy) użyty w pierwszej potrawie :) Nie jestem zwolennikiem surowego mięcha – w przeciwieństwie do Sebastiana – więc kaczuszkę smażyliśmy do momentu aż była różowiutka :) I ponownie oddaliśmy się wyśmienitej degustacji podczas której Sebastian opowiadał jak to “lajtowe” życie toczy się podczas programu Hell’s Kitchen. Powiem Wam, że trzeba mieć mocną psychikę aby brać udział w takim programie. Często nam się wydaje, że to wszystko to taki pic na wodę ale jednak wcale tak łatwo nie jest i jeżeli komuś zależy na wygranej (jak np. to jest w tym przypadku tzn. pracy w restauracji jednego z najlepszych szefów kuchni w Polsce) to sporo go to zdrowia kosztuje. Tak czy inaczej jak widać było w pierwszym odcinku programu, pomimo pewnych przeszkód mój trzeci mentor na razie daje sobie radę :)
Ostatnim daniem, które w naszej wiariackiej kuchni przygotowaliśmy z Sebą była pierś kaczki szpikowana wędzoną słoniną z dzika, puree ziemniaczanym z chrzanem, musem z mirabelek oraz smażonym koperkiem. Konkretne danie – najpierw smażone a później pieczone. Przyznaję, ze średnio mi szło z nadziewaniem kaczki słoniną ale jakoś dałem radę :) Co mnie zaskoczyło to zajefajny patent z koperkiem – nawet nie wiedziałem, że podczas smażenia koperek nie traci koloru :) Tak czy inaczej całość podana z puree i sosem była genialna, a kaczka soczysta i z ciekawym aromatem, który niewątpliwie był spowodowany faszerowaną słoniną :)
Te kilka godzin w naszej kuchni szybko zleciało i choć kaczka wcale nie okazała się jakoś super prosta to jednak jest do ogarnięcia tylko praktyki trzeba bo bez tego ani rusz w tym kulinarnym świecie :) Dzięki Szromu za kolejny punkt w mojej edukacji kulinarnej. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie mi dane podziałać pod Twoim kierunkiem, a wszystkich zainteresowanych smakami jakie tworzy Sebastian zapraszam do restauracji La Rossa i przed telewizory (lub monitory) w godzinach nadawania Hell’s Kitchen, żeby zobaczyć jak sobie radzi w czerwono-niebieskiej kuchni :)
Na koniec bardzo polecam profil facebookowy Sebastiana – tam na pewno będzie wrzucał wszystkie tworzone przez siebie smakołyki oraz relacjonował Wam co znów się wydarzyło w kuchni szefa Amaro – a także na jego BLOGA:)
A tu nasze osobiste pomocnice, które dzielnie towarzyszyły nam podczas kulinarnych zmagań ;)