- Targi Gluten Free Expo - czerwiec 19, 2018
- Gryczanka z kapustą i grzybami czyli inna odsłona łazanek - grudzień 15, 2017
- Bezglutenowe tiramisu z malinami - listopad 27, 2017
Bartka nie trzeba było długo namawiać do mojego projektu. Wiedział, że dzięki jego młodości i energii wesprze mnie w tym ciężkim 40-to letnim przejściu w nową dekadę ;) Kilka klików na kompie, później telefon i już wiedziałem kiedy i co będziemy robić :) Nie ukrywam iż bardzo ucieszyło mnie to, że Bartek znajdzie jeszcze czas w styczniu ponieważ realizacja projektu ma nastąpić na koniec roku a sporo przede mną :)
Bartosz Kwiatkowski jest szefem kuchni w Satori Cafe. Przyznam, że zazdroszczę mu (choć podobno się nie powinno) wiedzy i umiejętności jakie reprezentuje. Dodam też, że jest ode mnie o kilkanaście lat młodszy co przy jego umiejętnościach pokazuje jego prawdziwe zamiłowanie do gotowania i chęć ciągłego doskonalenia – tego wielu mogłoby się od niego nauczyć. To sympatyk kuchni francuskiej, w którą wkłada swoją wizję kulinarną dlatego też postanowił że podzieli się ze mną smakami z tego rejonu ze szczyptą swojej inwencji twórczej :)
Do wspólnego gotowania Bartek zaprosił mnie do swojego mieszkania, gdzie mogłem zacząć swoją kulinarną projektową przygodę :) Nie była to 150-cio metrowa obszerna kuchnia, ale taka bardziej w stylu Rachel Khoo, która na kilku metrach tworzy swoje dzieła :) I tak właśnie też było teraz, gdzie masa różnych zapachów wiła się po kontach naszego placu zabaw :) Nie ukrywam, że miało to swój pozytywny klimat :)
Zaczęliśmy przewrotnie od deseru :) Oczywiście nie od degustacji, a od przygotowania, ponieważ troszkę czasu zajmuje jego wykonanie. Był to creme brulee w trzech smakach – anyżowym, jaśminowym i kasztanowym. Anyżowy był aromatyzowany gwiazdkami anyżu, jaśminowy za pomocą parzonej herbaty jaśminowej i kasztanowy napakowany tartymi pieczonymi kasztanami, które Bartek upiekł dzień wcześniej żeby był nie tracić na to czasu :) Jestem fanem tego deseru i powiem wam że wszystkie trzy były dobre ale kasztanowy był rewelacyjny – wiem, że na pewno wkrótce go zrobię :)
Następnie zabraliśmy się za zupę krewetkową z sufletem :) Najpierw zaczęliśmy obierać krewetki, których pancerze powędrowały do gara jako pierwsze aby przygotować nasz wywar – może nie pierwsze bo wcześniej karmelizowaliśmy cukier niemniej wyprzedziły wszystkie pozostałe produkty :) Później doszły do tego marchewki, cebula, białe wino i pomidory. Trochę wody i na końcu wrzucamy nasze obrane krewetki, które w momencie złapały kolor czerwony (jak i wcześniej obrane pancerze) z tego brzydkiego szarego :) Jeszce chwila gotowania i całość blendujemy :) Następnie ubijamy białka, do których dodajemy upieczony i zbelndowany z żółtkami oraz mąką czosnek i już pieczemy nasze suflety :) Całość bardzo oryginalna o słodkawym smaku i specyficznym (jak dla mnie) zapachu. Smakowała choć ja osobiście fanem owoców morza nie jestem jednak na pewno wielu osobom by bardzo podeszła :)
Ostatnią z potraw były medaliony z polędwicy wieprzowej i kozim serem, z sosem gruszkowym i gruszkami z truskawkami oraz rozetkami z ziemniaków :) Oj to było pyszne :) Smażone medaliony, na których lekko roztopił się kozi ser były rewelacyjne zwłaszcza że świetnie pasowała do nich nutka słodyczy owoców i sosu z domieszką cydru gruszkowego :)
To były naprawdę świetne 4 godziny, które nie ukrywam minęły błyskawicznie ale w rewelacyjnej atmosferze :) Trzeba przyznać, że Bartek ma naprawdę cierpliwość (do takich jak ja) i obszerną wiedzę, którą chętnie dzielił się podczas wspólnego gotowania za co jestem mu bardzo wdzięczny :)
Na koniec nadmienię tylko, że przepisy na potrawy, które przygotowałem z Bartkiem już wkrótce będą dostępne na naszym blogu, a póki co jeżeli macie ochotę spróbować tego co mój pierwszy mentor potrafi to zapraszam do Satori Cafe :)
Super, czekam na dalsze “czterdziestkowe” wpisy :-)
Mam nadzieję że wkrótce będą :)