Fotoreportaż: Małe Najedzeni Fest! Kipi kasza, kipi groch.

słodki facet
Latest posts by słodki facet (see all)

16 marca odbyło się pierwsze Małe Najedzeni Fest pod tytułem “Kipi kasza, kipi groch” w palarni kawy Coffee Proficiency na Zabłociu 23. MNF to mniejsza wersja dotychczasowych festiwali Najedzeni Fest, które już trzykrotnie odbywały się na krakowskiej scenie kulinarnej. Choć wystawców i miejsca zdecydowanie mniej niż w “dużych” Najedzeni Fest to jednak to co najważniejsze pozostało czyli klimat imprezy i świetne jedzenie. Nie da się ukryć, że organizatorki festiwalu świetnie sobie radzą tak samo i przy dużych imprezach jak i małych a całą organizację idealnie uzupełniają uczestniczący wystawcy, bez których nie byłoby nam dane poznawać ciekawych smaków :)

Pogoda była naprawdę kiepska – wiatr, deszcz, zimno – ale w końcu to środek marca więc taka pogoda to nie nowość. Pewnie też z tego powodu pojawiło się troszkę mniej ludzi niż można się było spodziewać niemniej wydaje nam się, że było to jednak na plus ponieważ wnętrze Coffee Proficiency to nie obszerne wnętrza hotelu Forum i gdyby ludzi było więcej to ciężko byłoby się poruszać. Oczywiście co do samych wnętrz to nie można mieć zastrzeżeń gdyż już na wstępie urzekł nas ich urok ale jednorazowa ilość ok. 150 osób była akurat jak na tę powierzchnię.

Podczas imprezy mogliśmy spróbować dań, wypieków i napojów 10 wystawców. Pierwszym z wystawców, który już od progu serwował swoje specjały było Rodzinne Gospodarstwo Ekologiczne FIGA. Sery, bryndze, twarożki i zapach gorącej szpinakowej mamałygi pasterskiej skutecznie zatrzymywały wchodzących przy stoisku – tak jak i nas, gdzie fantastyczny wołoski ser kozi i rewelacyjne malinki mocno zaostrzyły apetyt na resztę proponowanych podczas MNF specjałów .

Kolejnym z wystawców było stoisko z winami Krako Slow Wines. Panowie serwowali naturalne wina Europy Środkowej i Wschodniej. Miały się też odbyć warsztaty “„Wina naturalne, o co w tym chodzi?” z degustacją 3 win, ale z tego co się dowiedzieliśmy to nie było chętnych. Szkoda ponieważ świadomość związana z piciem wina i umiejętność jego łączenia z potrawami jest bezcenna – zwłaszcza dla osób spożywających procentowe napoje ;)

Opuszczamy winiarzy i kierujemy się do kolejnego miejsca gdzie Kasia z projektem ZUPODAJNIA oraz Bartek z Hummus Amamamusi proponują swoją kulinarną twórczość :) Hummus w różnych odsłonach (clasic, z pietruszką, kolendrą i z papryką), pasty z fasoli, groszku i zupy: pęcakowa czy też soczewicowa z czarnuszką . My spróbowaliśmy humusu z zieloną pietruszką oraz oliwą i przyznamy, że był genialny. Tak naprawdę to pierwszy raz jedliśmy humus właśnie w Hummus Amamamusi i była to wersja klasyczna, która nam smakowała. Może nie było to wow ale było smaczne, natomiast ten z pietruszką i oliwą był genialny i chyba staniemy się jego fanami :)

Zaraz obok ich stoiska swoje tarty oferowali panowie z bloga Gotowanie z Pasją. Było to stoisko, które “zwinęło się” jako pierwsze.  Nie, nie…. nie dlatego, że nikt nie miał ochoty próbować tego co przygotowali – wręcz przeciwnie. Każdy miał właśnie ochotę na ich fantastycznie wyglądające tarty, których pomimo że przygotowali sporą ilość to i tak brakło dla niektórych – my też już nie spróbowaliśmy choć byliśmy już na MNF jeszcze zanim wszystko zostało wyłożone na stoiska :) Uważamy jednak, że na miejscu chłopaków zrobilibyśmy mniejsze kawałki za ciut mniejszą cenę i wtedy byłoby ich jeszcze więcej zwłaszcza, że i tak byłoby co spróbować bo te co sprzedawali były ogromne (cała tarta na 6 kawałków to całkiem sporo, mając na uwadze, że każdy coś jeszcze z odwiedzających MNF wtrącił na ząb :) ).

Zaraz po tartach trafiliśmy do stoiska Janiny Molek, która przygotowała pasztet z fasoli w wersji tradycyjnej z leśnymi grzybami oraz w wersji słodko-wytrawnej z fasolą, marchewką i pietruszką. Pani Janina upiekła również ciastka z fasolą. Tutaj udało nam się spróbować pasztetu z grzybami i małych ciasteczek – smak tych wypieków przypadł nam do gustu (zwłaszcza, że jesteśmy mięsożercami a pasztet naprawdę smakował jakby był z mięska) :)

Smaki p. Janiny pozostawiamy dla innych zwiedzających i przechodzimy do stoiska JADALNI, gdzie czteroosobowa ekipa krząta się przy stoisku proponując swoje smakołyki. Na poprzednich Najedzeni Fest jakoś już nie było miejsca w żołądku aby coś wrzucić z Jadalni więc postanowiliśmy tym razem nie stracić okazji i zobaczyć co takiego oferuje (zwłaszcza, że na jednym z naszych spotkań towarzyskich ktoś miał mieszane odczucia co do serwowanych potraw).  Spróbowaliśmy zupy krem z ciecierzycy i orzechów nerkowca z nutą Indii oraz placka indyjskiego. Szczerze to nie wiem skąd ta mieszana opinia na temat ich potraw bo placki były pycha a zupa genialna (żeby nie napisać że zaje….sta ;) ).

 

Stoiskiem następnym było centrum dowodzenia gospodarzy. Spragnionych urzekających smaków kawy zapraszało Coffee Proficiency. Osobiście czarnego napoju nie pijamy jednak uwielbiamy zapach świeżo mielonej kawy, a jego było po dostatkiem jak również smaków i sposobów przyrządzania.

I tym razem nie zabrakło stoiska Book me a cookie, na które swoje smakołyki przygotowała Asia (tym razem była obecna duchowo ;) ). Można było spróbować i greckiego ciasta z kaszy manny, i bezglutenowego brownie z jaglanką i orzechami, i migdałowych ciasteczek również z kaszy manny i jeszcze wielu innych, których widok skutecznie zachęcał do wyciągnięcia portfela :) My spróbowaliśmy jedynie ciasteczek migdałowych (bardzo smacznych) ale nadrobimy to następnym razem (np. biorąc na wynos ;) ).

Przedostatnim z wystawców było stoisko Molino, słynące z kuchni meksykańskiej. Wiele produktów ściągają do Polski z samego Meksyku aby każda potrawa miała właśnie prawdziwy meksykański charakter. Marta, Jesus oraz Agnieszka raczyli odwiedzających meksykańską zupą, pozole w dwóch wersjach, zupą z bobu, krewetkowymi placuszkami z dodatkiem strączków czy wegańskim brownie. Na ich stoisku wydaliśmy chyba najwięcej bo bardzo lubimy meksykańską kuchnię i jej klimat dlatego też spróbowaliśmy kilku rzeczy. Mnie smakowało brownie z owocami (myślę że te owoce dużo wniosły do całości) natomiast Magdzie tortila z ostrą pastą z czerwonej fasoli. Niestety placuszki krewetkowe z dodatkiem strączków i ryżem nie podeszły nam w ogóle – nie wiemy czy to przez specyficzny zapach czy po prostu to nie nasz smak. Tak czy inaczej chętnie spróbujemy ich potraw kolejnym razem :)

Ostatnim z wystawców było stoisko z produktami firmy Dan wystawione przez dystrybutora Bombilla/Mr.Dark Łukasza Natkowskiego. Oprócz oranżady (której podobno smak przypominał ten z dawnych czasów), koktajli i wody prezentował napoje z najnowszych trendów seria Mr.Dark. robione na bazie naturalnych składników. Oranżady nie piliśmy (może jak dostaniemy kilka do testów to wtedy napiszemy coś więcej ;) ) natomiast biały Mr. Dark o smaku coli, który zaserwował nam Łukasz był świetny – zwłaszcza, że podobno brak w nim tego całego chemicznego syfu ;)  Jakby ktoś chciał je wprowadzić do swojej oferty to zapraszam do kontaktu z Łukaszem (508-115-226), który jest dystrybutorem na naszą część Polski :)

Oprócz organizatorów, wystawców i zwiedzających/degustujących podczas MNF również mogliśmy spotkać wolontariuszy, którzy dzielnie spisywali się w powierzonych rolach oraz wspólnie z uczestnikami wypełniali ankiety – niestety w momencie kiedy sam postanowiłem wypełnić ankietę to padła bateria w tablecie – ech.. nie ma to jak niezawodna kartka i ołówek :)

Ludzi przybywało a jedzenia ubywało. Oszacowaliśmy że w jednym czasie było tak 150 osób a wszystkiego spokojnie 500 (może nawet i więcej). Pojawiali się single, pary i całe rodziny. Każdy chciał spróbować kaszy czy grochu w nieco innej odsłonie niż standardowe podanie np. w zupce lub z pulpetami :)

Było tez mnóstwo paparazzich ze swoimi sprzętami, chcących uwiecznić to co się działo i co przygotowali zgromadzeni wystawcy :)

Była tez i oprawa muzyczna imprezy choć tu małe ale – muzyka mogła być ciut ciszej bo czasami ciężko było porozmawiać o czym również nas informowali wystawcy. Tak czy inaczej muzyka to dobra rzecz i powinna być zawsze :)

Parę minut po 15-tej odbyły się warsztaty cuppingowe, czyli ocena sensoryczna kaw. Miały to być jedne z trzech warsztatów tego dnia ale z tego co nam wiadomo to chyba tylko te się odbyły. Warsztaty poprowadziła Ika z Coffee Proficiency. Na początku Ika zaserwowała nam ziarenka 7 różnych kaw – każdy miał powąchać, zobaczyć jak wyglądają ziarenka poszczególnych kaw i zapisać sobie na kartce swoje spostrzeżenia. Następnie ziarenka poszły do zmielenia a w międzyczasie uczestnicy warsztatów próbowali odgadnąć poszczególne aromaty ukryte w fiolkach i smaki soków owocowych. Gdy kawa została zmielona wszyscy starali się dostrzec zmiany z zapachu kawy, który był zdecydowanie mocniejszy i wyraźniejszy po zmieleniu niż przy całych ziarnach. Gdy ocena za pomocą nosa doczekała się końca, kawa została zaparzona i do testów wkroczyły kubki smakowe :) Całe warsztaty trwały ok. godzinki i choć sami kawoszami nie jesteśmy (o czym już wspominaliśmy) to jednak Ika dość ciekawie i żywiołowo prowadziła warsztaty co mogło zainteresować nawet takie osoby jak my :)

Każde z planowanych warsztatów były płatne 15 zł. i to może było powodem braku zainteresowania (albo małego zainteresowania) niemniej uważamy że mimo wszystko cena nie była wygórowana choć wiadomo że jakby były bezpłatne to na pewno nikt by się nie obraził – tylko co z gardłami prowadzących? ;) Ewentualnie następnym razem może warto by było użyć mikrofonu i co jakiś czas (bo sprzęt do którego można było go podłączyć był na pięterku ;) ) poinformować, że takie warsztaty się odbędą bo nie każdy mógł na to zwrócić uwagę na plakacie czy nie każdy o nich pamiętał.

Podsumowując.

Czy udało się Małe Najedzeni Fest? Czy warto je powtórzyć? Czy może znaleźć swoje miejsce na kulinarnej mapie Krakowa (i może nie tylko Krakowa)? Z punktu widzenia uczestników takiego mini festiwalu jedzenia uważamy że tak, że na pewno taka forma rozrywki i spędzenia czasu się sprawdza i jest potrzebna bo jedzenie łączy ludzi a jeżeli do tego dodamy możliwość degustacji potraw czy wyrobów, które nie często goszczą na naszych stołach czy też są produktami regionalnymi/lokalnymi to już jest to idealne miejsce. Oczywiście organizatorki mają dla nas “duże” NF ale tematyczne małe też znajdą swoich zwolenników takich jak my więc z niecierpliwością czekamy na kolejne :) I nie zapomnijcie wpaść na NF Slow Food już 5-6 kwietnia (szczegóły TUTAJ) :)

 

Print Friendly, PDF & Email
Jeżli masz ochotę na 100 pysznych bezglutenowych przepisów na 4 pory roku nie publikowanych na Kuchennych Wariacjach to zrób sobie prezent i kup nasza ksiażkę :)

Jeżeli jesteście zainteresowani zakupem "Sezonowo Bezglutenowo" to możecie ją sobie sprawić za pośrednictwem księgarni online:

  1. Świat książki
  2. Empik
  3. Tania książka
lub stacjonarnie np. w Empiku :)

 



2 thoughts on “Fotoreportaż: Małe Najedzeni Fest! Kipi kasza, kipi groch.”

  1. Cudownie! Bardzo dziekuję za miłe słowo, a całą relację przeczytałam z wypiekami na twarzy. Ogromnie żałuje, że nie mogłam być osobiście i po przeczytaniu żałuje jeszcze bardziej. Eh. Na dużych Najedzonych sobie odbiję! ;)
    Pozdrawiam Was ciepło!
    Asia.

Skomentuj słodkiFACET Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *